Hipokratesowi udało się nareszcie wyprowadzić medycynę ze świątyń, co pozwoliło stworzyć zupełnie nowy rozdział w medycynie. Bez niego prawdopodobnie dzisiejszy świat związany z leczenie wyglądałby zupełnie inaczej. Hipokratesowi udało się dokonać tego, czego nie zrobił nikt przez ponad 300 lat. Doszedł on do prostych wniosków na podstawie obserwowania przyrody. Uznał, że choroby nie są gniewem bogów, a stanowią po prostu sekwencję przyczyn naturalnych. Pomimo tego, że nie miał na to namacalnych dowodów, starał się dowodzić swojej prawdy, aby pomagać ludziom.
Według Hipokratesa pacjent przechodził fazę krytyczną, czyli czas, w którym zwyciężyć mogła albo choroba, albo pacjent. Jednak choroba mogła się jeszcze zemścić w postaci nawrotu, a wtedy pacjent musiał czekać na nowy kryzys. Leczenie ograniczało się głównie do odpoczynku w łóżku, aby wzmocnić pacjenta podczas tej walki. Niestety rozumienie działania narządów było ograniczone, ponieważ prowadzenie sekcji na zwłokach ludzkich było czymś wbrew prawom starożytnej Grecji.
Jak zajmowano się leczeniem ran w dawnych czasach?
Zgodnie z wieloma informacjami, które pozyskaliśmy za pośrednictwem badania historii, dowiadujemy się, że bardzo często rany w starożytności medycy oczyszczali poprzez polewanie ich winem. Chirurgia przez całkiem długi okres opierała się na leczeniu urazów, które powstawały w trakcie walki, dlatego też nie możemy dziwić się temu, że bardzo często medycy musieli mierzyć się z zaleczaniem poważnych ran. Czasami ludzie ranili się także podczas uprawiania ekstremalnego sportu, jednak z czasem leczenie jako takie było rzadkie. Do medyków przynoszono głównie zranionych ludzi.
Wiele z doktryn chirurgii było całkiem rozsądnych: Rany należy czyścić tylko winem, ponieważ woda była skażona; czyste skaleczenia należy utrzymywać w suchości, aby mogły się zagoić; z rany należy wypuścić całą krew, a rany z pękniętą tkanką należy oczyścić z ropy i zapewnić wystarczający drenaż, aby uniknąć zakażenia. Z krwawieniem radzili sobie z kolei w dosyć prowizoryczny sposób, ponieważ przypalali rany ogniem lub starali się je tamować zimnymi okładami. Widzimy jednak, że podejście do rozciętej tkanki wcale aż tak bardzo nie zmieniło się pomimo tysiącleci.